N. ma siedem lat. Nie wiem, kiedy to się stało. Z mojej perspektywy urodziła się wczoraj. We wrześniu idzie do szkoły.
Szkoła to problem. Szkoła oznacza, że nie będzie już „Motylkiem”, a „Motylki”, to cały jej świat.
A z całego świata liczą się, tak naprawdę, tylko dwie osoby – Julka i Czarek. Żadne nie pójdzie do tej samej szkoły, co ona.
Z przyjaciółkami bywa różnie. Kiedyś była Lena. Dzisiaj jest Julka. Za to Czarek...
Czarek jest jeden. Czarek powiedział, że ją kocha. A ona kocha Czarka.
Kocha go tak mocno, że chce powiedzieć o tym całemu miastu. Na przednich drzwiach - od strony kierowcy - wyryła głęboko w lakierze „CZARI”. Nie zdążyła całości. Dotarła do pionowej kreski od „E”. Wyszlo "I". Bez kropki.
Zawsze myślałem, że takie rzeczy zdarzają się tylko w reklamach i anegdotach. Błąd.
Pierwsza miłość mojej córki zostanie z nami na długo. W końcu to nie tatuaż, żebym był gotów płacić za usunięcie. Chociaż z tatuażem, to może lepiej nie zapeszać...
Ilekroć tankuję widzę ten napis. Ilekroć tankuję zastanawiam się – kiedy ten czas minął i co będzie za kolejne i kolejne siedem lat. Nastolatka, studentka, dorosła kobieta.
Przecież dopiero, co chodziłem sobie po górach. Dopiero, co usiadłem coś zjeść. Dopiero, co G. weszła do środka i … pstryk, jesteśmy tutaj. Mamy trójkę dzieci. Nie byliśmy w górach od bardzo dawna.
Nawet śmiesznie. Mieszkaliśmy w tym samym mieście, a poznaliśmy się kilkaset kilometrów dalej. Mieliśmy wspólnych znajomych, bywaliśmy na tych samych imprezach – nigdy się nie spotkaliśmy.
- … pamiętam, byłem umówiony z chłopakami na 23. Zmyłem się jakoś szybko...
- ...a ja miałam dyżur, dotarłam dopiero po północy.
I tak za każdym razem. Nawet bardziej. Jedna i ta sama knajpa. Bywałem tam w każdy weekend. Bywała i ona.
Ja w strefie dla palących – osobny bar. Ona - dla tych bez nałogów - na piętrze. Musieliśmy się mijać w tłumie przy parkiecie, toaletach. Pewnie każdego tygodnia.
Musieliśmy się mijać całymi latami. Bywać w tych samych miejscach, u tych samych znajomych i nawet się o sobie nie dowiedzieć. To jest jakaś sztuka.
Też wydawało mi się, że takie zdarzenia, to tylko w filmach.
Można wymieniać dalej. Nasi ojcowie - ten sam rocznik. Mieszkali kilkaset metrów od siebie. Chodzili do tej samej podstawówki. Jeden budynek, dwie szkoły. Kilkaset metrów zmieniało rejonizację… te same klasy, część kadry wspólna. Różne godziny. I tak się mijali.
- … jak ja nie cierpiałem tego W.! Paskudny czlowiek.
- … był moim wychowawcą. Cała klasa dałaby się za niego pokroić. Ale fakt, dla innych był ostry.
Poszli do tego samego liceum. Jeden o rok wcześniej, jako szczególnie uzdolniony.
Pierwszy raz w życiu rozmawiali ze sobą u nas. Na kawie.
Lubię przypadki. Lubię Czarka. Niech sobie jeździ na tych drzwiach. Może i z tego będzie kiedyś historia.
- … pamiętam, że często parkował tam taki porysowany samochód. Miał na drzwiach wyryte…
- … to nasz! Tata żałował na lakiernika! Nie uwierzysz jakie dorabiał do tego teorie.
Tak to, mniej-więcej, sobie wyobrażam.