🚴♀️ A Cycling Escape for Body and Soul

After a lazy weekend, I felt the need to escape — not from my family (I love them to bits!), but for myself. I needed that feeling when your body is pleasantly tired, and your mind finally stops racing through a million thoughts per minute.

I chose a place close to my heart — a small lake near Wrocław called Bajkał. As a child, I spent countless summer afternoons there. Back then, I always came by car, following the same familiar route. Today, I decided to let Google lead me on a bike path instead.

And it was the best decision.
🌿 A Route Full of Surprises
The path took me through open fields, river embankments, water protection areas, and even across bridges and old brick tunnels that felt like gateways to another world. The sun was shining, the wind was gently cooling my skin, and I felt like a little girl rediscovering the world.

Along the way, I passed rusty, timeworn bridges that must hold thousands of stories, modern footbridges with green views all around, and spots where the water was so clear I could count the fish swimming near the shore.
At one point, my city bike had to tackle deep, muddy ruts — and to my surprise, it made it through! Maybe it’s thanks to the new, chunky tires… or maybe just my stubborn determination.

📊 The Day’s Stats (because I like knowing it was worth it 😉)
Distance: 33.28 km
Ride Time: 2:51:38
Average Speed: 11.63 km/h
Max Speed: 25.20 km/h
Calories Burned: 1,164 kcal
Average Heart Rate: 128 bpm
Effort Zones: 102 min aerobic, 44 min fat-burning
This was no casual Sunday ride. It was a proper workout that left me deliciously tired and… happy.

🏞 Bajkał in Summer Mode
When I arrived, the lake greeted me with a sunlit surface, the rustle of reeds, and a silence broken only by the splash of fish. I found a quiet little corner with a fallen tree trunk where I could sit and just be — no rush, no phone, no pressure.

Looking at the water, I felt like I was traveling back in time — to those carefree days when the only thing that mattered was making it home before sunset.
🏠 Back to Everyday Life

After coming home, full of endorphins, I made lunch for the kids. Later, we all jumped into our swimsuits and splashed around in the pool together. The water felt like the perfect reward for the ride — cool, refreshing, and full of laughter.
Now I’m sitting on my favorite garden swing, looking out at the yard, feeling that pleasant muscle ache, and thinking that today recharged me better than coffee and chocolate combined.

💬 The takeaway from this trip?
Sometimes, you just need to grab your backpack, hop on your bike, and let the road lead you. Because the best routes are often not the ones we already know — but the ones still waiting to be discovered.
📸 Photos from the ride:
Bridges, the lake, fish, quiet coves, fields, and me — tired, happy, and full of energy.

🚴♀️ Rowerowa ucieczka dla duszy i ciała
Po weekendowym lenistwie poczułam, że muszę uciec — nie w sensie od rodziny (bo kocham ich nad życie!), ale dla siebie. Potrzebowałam tego uczucia, kiedy ciało jest przyjemnie zmęczone, a głowa przestaje mielić milion myśli na minutę.
Jako cel wybrałam miejsce bliskie mojemu sercu — małe jezioro nieopodal Wrocławia o wdzięcznej nazwie Bajkał. To tutaj jako dziecko spędzałam długie, letnie popołudnia. Kiedyś przyjeżdżałam tam samochodem, znaną trasą. Dziś postanowiłam pozwolić Google wyznaczyć mi rowerową drogę.
I to była świetna decyzja.
🌿 Trasa pełna niespodzianek
Droga wiodła przez pola, wały wzdłuż rzeki, tereny wodonośne, a nawet mosty i ceglane tunele, które wyglądały jak korytarze do innego świata. Słońce świeciło, wiatr przyjemnie chłodził, a ja czułam się jak mała dziewczynka odkrywająca świat na nowo.
Na mojej drodze były stare, zardzewiałe mosty, które kryją w sobie tysiące historii, nowoczesne kładki z widokiem na zieleń, i miejsca, gdzie woda w jeziorze była tak czysta, że można było liczyć rybki pływające przy brzegu.
W pewnym momencie mój miejski rower musiał zmierzyć się z głębokimi, błotnistymi koleinami — i ku mojemu zdziwieniu dał radę! Może to kwestia wymienionych, solidnie bieżnikowanych kół, a może po prostu moja determinacja.
📊 Statystyki dnia (bo lubię wiedzieć, że było warto 😉)
Dystans: 33,28 km
Czas jazdy: 2:51:38
Średnia prędkość: 11,63 km/h
Maksymalna prędkość: 25,20 km/h
Spalone kalorie: 1 164 kcal
Średnie tętno: 128 bpm
Strefa wysiłku: 102 min w aerobowej, 44 min spalanie tłuszczu
To nie był niedzielny spacerek. To był prawdziwy trening, który zostawił mnie przyjemnie wyczerpaną i… szczęśliwą.
🏞 Bajkał w letnim wydaniu

Na miejscu przywitała mnie tafla wody lśniąca w słońcu, szum trzcin i cisza, którą przerywał tylko plusk ryb. Znalazłam też cichy zakątek z powalonym pniem drzewa, gdzie można było usiąść i po prostu być — bez pośpiechu, bez telefonów, bez presji.

Patrząc na to jezioro, miałam wrażenie, że wracam nie tylko w miejsce, ale i w czasie — do beztroskich chwil, kiedy najważniejsze było to, żeby zdążyć wrócić do domu przed zachodem słońca.
🏠 Powrót do codzienności
Po powrocie, z nową porcją endorfin, przygotowałam obiad dla dzieci. Potem wskoczyliśmy w stroje kąpielowe i poszliśmy na wspólne pluskanie w basenie. Woda była jak nagroda po całej trasie — chłodna, orzeźwiająca, a śmiech dzieci brzmiał jak najlepsza muzyka.

Teraz siedzę w mojej ulubionej huśtawce, patrzę na ogród, czuję przyjemny ból mięśni i mam wrażenie, że dzisiejszy dzień naładował mnie lepiej niż kawa i czekolada razem wzięte.
💬 Morał z tej wyprawy?
Czasem trzeba po prostu spakować plecak, wsiąść na rower i pozwolić, by droga sama nas poprowadziła. Bo najlepsze trasy często nie są te, które znamy — tylko te, które dopiero przed nami.

📸 Zdjęcia z trasy
Mosty, jezioro, ryby, zaciszne zatoczki, pola i ja — zmęczona, szczęśliwa, naładowana.





