☀️ A Lazy Day in the Heat
Today the sun was merciless – 35 degrees in the shade! 🌞
Since morning I’ve been camping out in the pool – first on my own, drifting on an inflatable avocado with a book in hand, sipping sparkling water with ice, lemon, and berries. The perfect combo to trick myself into feeling like I’m somewhere in an exotic resort, instead of just in the backyard. 😉
Later I switched spots – to the swing on the terrace. Background sounds: buzzing insects, kids playing in the pool, and a kind of quiet that somehow survives even though my husband is on duty and I’m spending the whole day alone with our little rascals. Honestly, we spent the day in the laziest way possible, floating back and forth between terrace and pool.
My only “active” moment was a bike ride to grab some groceries – since tomorrow the shops will be closed. 🚲 Back home, a quick dinner… well, today I cheated a little – fried potatoes and nuggets. 😅 In this kind of heat I had zero energy for cooking, so healthy food had to wait.
To be honest, I feel the end of my vacation approaching fast. I’ve only got three free days left, while the kids still have more than two weeks to enjoy. I kind of envy them – their carefree days, no plans, no responsibilities. From September, life will fall back into rhythm, and I’ll return to my workout routine too. But for now… I shamelessly allow myself to rest, soaking up every moment that’s left. 💦
Maybe this evening I’ll head out for a walk, just to stretch my legs – because it feels strange to lounge around all day. Or maybe I’ll just stay in the garden, pretending the world has slowed down just for me.
🌸 And how do you deal with heatwaves? Pool, air conditioning, or maybe an iced coffee in the shade?
☀️ Leniwy dzień w upale
Dziś żar lał się z nieba – 35 stopni w cieniu! 🌞
Od rana okupowałam basen – najpierw samotnie, z książką w ręku, dryfując na dmuchanym awokado i popijając wodę gazowaną z lodem, cytryną i owocami. Idealna kombinacja, by choć trochę oszukać upał i mieć złudzenie, że zamiast w ogrodzie relaksuję się gdzieś w egzotycznym kurorcie. 😉
Potem zmiana klimatu – huśtawka na tarasie. W tle brzęczenie owadów, dzieci w basenie i cisza, której nie przeszkadza nawet to, że mąż ma służbę i cały dzień jestem sama z naszą wesołą bandą. Prawdę mówiąc – spędziliśmy ten dzień bardzo leniwie, krążąc między tarasem a wodą.
Jedyną bardziej „aktywną” rzeczą był mój rowerowy wypad po zakupy – bo jutro sklepy zamknięte. 🚲 Po powrocie szybka obiadokolacja… no dobrze, dziś trochę zgrzeszyłam – smażone kartofelki i nuggetsy. 😅 W taki upał naprawdę nie chciało mi się stać przy garach, więc odpuściłam zdrową kuchnię na rzecz wygody.
Szczerze mówiąc, z każdym dniem coraz bardziej czuję, że koniec urlopu zbliża się nieubłaganie. Zostały mi już tylko trzy dni wolnego, a dzieciakom trochę ponad dwa tygodnie. Trochę im zazdroszczę – tej beztroski, braku planów i obowiązków. Od września znów trzeba będzie trzymać rytm dnia w ryzach, wrócę też do rutyny treningowej. Ale póki co… pozwalam sobie na bezwstydne leniuchowanie i celebruję te chwile, które jeszcze zostały. 💦
Może wieczorem wybiorę się na spacer, żeby rozruszać nogi – bo aż dziwnie tak całkiem się wylegiwać. A może po prostu zostanę w ogrodzie i będę dalej udawać, że świat zwolnił dla mnie na chwilę.
🌸 A Wy – jak radzicie sobie z upałami? Basen, klimatyzacja, a może chłodna kawa w cieniu?