🛶 The River, the Chute, and a Family in One Kayak!
🌿 Our First Family Kayaking Adventure – Mała Panew River, Here We Come! 🌊
Today I’m taking you aboard... or rather, into the kayak! I was up at 7 a.m., and an hour later I woke up the whole crew. After a quick freshen-up and breakfast, we hit the road for a two-hour drive to the launch site. At 11 a.m. sharp, we were signing rental papers at the “Natura 24” marina in Kolonowskie.
Our team split like this:
- Me and brave 9-year-old Alex.
- Sara (12) and Oskar (15) – a duo with more drama than a Brazilian soap opera.
- My husband and Wiktor (5) – the youngest sailor with a Titanic-level seriousness on his face.
We chose the 8 km route, labeled “easy and peaceful.” Nature had other plans…
At the start – a cheerful lady explained the route and said: “Watch out for the kayak chute!”
Not long after – surprise waterfall drop no one told us about. Heart racing, Alex thrilled.
Then – shallows, tree branches, half-submerged logs, and spinning like a blender.
Sara and Oskar couldn’t sync for the life of them – we honestly thought they'd give up. After a few arguments and some coaching from my husband, they finally got into rhythm and caught up with the rest of us. Nothing brings siblings together like a common enemy – in this case, the river current!
My husband played the hero more than once – helping a dad and his little boy stuck on a sandbar, then rescuing a family whose kayak got lodged on a sunken tree. Another group missed the chute turn completely and crashed down, taking on water – but managed to reach safety and empty the kayak calmly.
We reached the finish point ahead of schedule! Proud and exhausted – it was our first full family kayak trip, and a successful one at that! As we pulled in, a light rain started but quickly passed. A minibus took us back to the starting point.
On the way home, the sun peeked out again – until we hit a nasty storm on the highway. Wipers struggled, and we slowed down. Unfortunately, not all drivers shared our philosophy – some sped through like Formula 1 racers. 😅
We stopped at the golden arches (you know the ones...) for a bite to eat before heading back to our garden cottage.
After 5 p.m., I whipped up a quick dinner, and we took a little walk. That’s when I noticed… Actifit didn’t count my steps all day! Something froze up again. Only 8917 steps showed on my watch by 8 p.m., which seems unfair, considering 2 hours of intense paddling! My arms are screaming. 💪
Kids are wiped out – but glowing with joy. Already asking: "When are we going again?"
As for my husband? He grinned and said next time, it’ll be just the two of us. A 16 km route.
I said: "We’ll see..." 😄
Ladies – if you ever get the chance, take your family kayaking! It’s not just fun, it’s a lesson in teamwork, patience, and staying calm while dodging tree trunks in flowing water! 💦
#ladiesofhive #familyadventure #polish #hivepl #kayaking #małapanew #naturetime #funwithkids #humor #activefamily
🛶 Rzeka, rynna i rodzina w jednym kajaku!
🌿 Spływ Małą Panwią – nasza pierwsza kajakowa przygoda rodzinna! 🌊
Dziś zabieram Was na pokład... a właściwie do kajaka! Od rana pełna mobilizacja – już o 7 byłam na nogach, a godzinę później cała moja banda została poderwana do działania. Po dwóch godzinach jazdy, z kawą w ręku i plecakiem wypchanym przekąskami, zameldowaliśmy się na przystani „Natura 24” w Kolonowskiem. Pogoda? Wymarzona! Pół na pół: słońce i chmury, idealnie na wodne wojaże.
Nasza drużyna rozdzieliła się tak:
- Ja i mój dzielny 9-latek, Alex.
- Sara (12) i Oskar (15) – duet, który miał więcej dram niż brazylijska telenowela.
- Mąż i Wiktor (5) – najmłodszy uczestnik z miną, jakby był sternikiem „Titanica”.
Wybraliśmy trasę 8 km, która miała być łatwa i spokojna. A potem rzeka postanowiła nas zaskoczyć…
Na starcie – szybka instrukcja od pani z obsługi, uśmiech, mapka trasy i magiczne słowa: „uważajcie na rynnę kajakową!”
Po chwili – pierwszy uskok wodny, którego nikt nie zapowiadał. Serce w gardle, Alex zachwycony.
Potem – mielizny, konary, zatopione drzewa i kręcenie się wokół własnej osi jak wirujące sushi.
Sara i Oskar na początku chcieli się chyba pozabijać – albo wiosłem, albo spojrzeniem. Po kilku „małych katastrofach” zaczęli współpracować i dogonili resztę ekipy. Jak to mówią: wspólny wróg (czytaj: nurt rzeki) jednoczy!
Mąż zaliczył bohaterstwo – pomógł rodzinie, która utknęła na zatopionym pniu, a chwilę później sam musiał manewrować, by uniknąć zderzenia z ekipą, która nie wyrobiła na rynnie i… zjechała z hukiem, nabierając wodę do kajaka. Na szczęście nikomu nic się nie stało!
My dopłynęliśmy przed czasem! Dzieciaki z siebie dumne, ja – ręce jak po siłowni. I wtedy... zaczęło padać. Ale tylko na chwilę – ot, taki bonus przygody.
Powrót busem z przystani do startu, potem ruszyliśmy w drogę powrotną. Słonko, śmiechy, aż... na autostradzie dorwaliśmy się do konkretnej nawałnicy. Wycieraczki ledwo dawały radę, a niektórzy kierowcy postanowili zostać kierowcami F1. My – spokojnie, bezpiecznie, z planem na McDrive.
Po powrocie: obiadokolacja, spacer... i dramat – Actifit nie policzył mi kroków! Mój zegarek pokazał tylko 8917, a przecież dwie godziny wiosłowania to nie przelewki! Ręce mówią „dziękujemy za trening”.
Dzieci zmęczone, ale szczęśliwe. Już pytają, kiedy znowu.
A mąż? Uśmiechnął się tajemniczo i powiedział, że następnym razem... płyniemy tylko we dwoje. 16 km. No zobaczymy. 😄
Ladies, jeśli macie okazję – koniecznie spróbujcie spływu z rodziną! To nie tylko świetna zabawa, ale i doskonała lekcja współpracy, cierpliwości i… odporności na mokre niespodzianki! 💦
#ladiesofhive #polish #familylife #hivepl #przygoda #kajaki #małapanew #rodzinnie #humor #aktywnie #natura